My, ścigając narodowych socjalistów odpowiedzialnych za zabijanie Żydów, zawsze
kierujemy się zasadą, że upływ czasu nie ma żadnego znaczenia
- mówi Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala
w Jerozolimie
Rz: Muzeum Powstania Warszawskiego otrzymało od Austriackiego Czerwonego Krzyża
kartotekę odpowiedzialnego za rzezie warszawskich cywilów
oddziału SS Oskara Dirlewangera. Okazuje się, że wielu
członków tego oddziału nadal żyje. Czy Polska powinna
próbować ich osądzić?
Efraim Zuroff: Oczywiście!
Jeżeli tylko uda się zdobyć
wystarczające dowody winy tych ludzi, należy jak najszybciej
się tym zająć. Mordercy nie mogą uchodzić bezkarnie.
Ktoś może zapytać, jaki sens
ma ciąganie po sądach 90-letnich staruszków za czyny
popełnione ponad 60 lat temu?
Co to za głupi argument! To,
że się dożyło sędziwego wieku, nie jest żadną zasługą.
Mamy im za to dawać medale? Jeżeli ci ludzie popełnili
zbrodnie, to muszą za nie odpowiedzieć. My, ścigając
narodowych socjalistów odpowiedzialnych za zabijanie
Żydów, zawsze kierujemy się zasadą, że upływ czasu nie
ma żadnego znaczenia. Taką samą zasadę powinni przyjąć
polscy prokuratorzy.
Byli esesmani przez wiele
lat mogli być potem spokojnymi i przykładnymi obywatelami.
Mogli założyć rodzinę i normalnie żyć.
To może zostać potraktowane
najwyżej jako okoliczność łagodząca. Na pewno jednak
nie jest to powód, żeby odstąpić od oskarżenia.
Jakie jeszcze ma pan rady
dla polskich prokuratorów?
Odwagi! My ścigamy takich
ludzi od lat z doskonałymi wynikami. Wy też możecie ukarać
zbrodniarzy odpowiedzialnych za mordowanie członków waszego
narodu. Jesteśmy to winni ofiarom. Tym wszystkim ludziom,
którzy stracili życie w wyniku zbrodniczej działalności
tych osób. To nie żaden akt zemsty, tylko wymierzenie
sprawiedliwości. Zbrodniarze muszą wiedzieć, że ludobójstwo
nie uchodzi płazem. Że prędzej czy później odpowiedzą
za swoje czyny.
Na jakie kłopoty mogą natrafić
polscy prokuratorzy, którzy chcieliby ścigać ludzi Dirlewangera?
Z tym bywa różnie. Z mojego
doświadczenia wynika jednak, że jeżeli materiał dowodowy
będzie mocny i rzetelnie zebrany, niemieckie władze nie
powinny specjalnie utrudniać całej sprawy. Zgodnie z
prawem ewentualny proces mógłby się odbyć albo w kraju
popełnienia zbrodni, albo w kraju, gdzie mieszka oskarżony.
Czy ewentualny wyrok powinien
mieć tylko wymiar symboliczny, czy też można by tych
ludzi wsadzić za kraty?
A dlaczego nie? Za zbrodnię
trzeba wymierzyć karę. W przeszłości już zdarzały się
przypadki, że 80-letni staruszkowie dostawali wyroki
dożywocia. Tak może być również w sprawie morderców z
oddziału Dirlewangera.
rp.pl
|