WĘGIERSKA PUSZECZKA |
Reporterzy brytyjskiego tabloida „The Sun” dorwali „najbardziej ściganego zbrodniarza
hitlerowskiego” Ladislava Csatari, który w 1944 r. nadzorował
wywózke do Auschwitz ponad 15 tysiecy Żydów z Kosic (Kassa)
i okolic. Ma 97 lat, po wojnie uciekł do Kanady, gdzie był
dealerem sztuki; dożywa dni spokojnie w dwupokojowym mieszkanku
w Budapeszcie.
Csatari otworzył reporterom drzwi w gatkach i skarpetkach
- do niczego się nie przyznaje - kolejny mega zbrodniarz,
którego ziemia matka nosi do dziś, co nie jest najfajniejszą
rekomendacją dla zwolenników sprawiedliwości boskiej. Namierzył
go Instytut Wiesenthala w Jerozolimie ścigający twardo nazioli
stojących nad grobem w ramach akcji „Ostatnia szansa”...
Csatari był wyrodnialcem patologicznym - katował kobiety
z kosickiego getta pejczem, a męźczyzn zmuszał w najgorszy
mróz do kopania rowów gołymi rękami. Na pytanie, czy sensowne
jest wytaczanie procesów takim dżentelmenom będącym już przecież
w mocno podeszłym wieku - odpowiedź w sumie jest prosta:
warto choćby ze względów czysto edukacyjnych.
Instytut Wiesenthala ma rację, oferując kaskę za pomoc w
znalezieniu ludobójców tego chowu. Niedługo ich zabraknie,
choć jak się rzekło, natura dla nich łaskawa, a średnia wieku
też się wydłuża... Ciekaw jestem, czy posądzany o sentymenty
pronaziolskie rząd V. Orbana będzie mógł uniknąć otwarcia
Puszki Pandory, jeśli idzie o współudział Węgrów w Holokauście.
prawdalezynawierzchu.salon24.pl
|