Szczątki
premiera Litwy Juozasa Ambrazevicziusa-Brazaitisa, który
stał na czele rządu tymczasowego w 1941 r., w czwartek
przewieziono na Litwę, gdzie odbędzie się ponowny pochówek.
Protestuje społeczność żydowska, która oskarża go o kolaborację
z nazistami.
Konwój z urną ze szczątkami Ambrazevicziusa opuścił już międzynarodowe lotnisko
w Wilnie w kierunku Kowna, gdzie w niedzielę ma się odbyć
ponowny pochówek. Ambrazeviczius, zmarły w 1974 roku
w Stanach Zjednoczonych profesor literatury, przyjął
nazwisko Brazaitis. Latem 1941 roku, po agresji hitlerowskich
Niemiec na ZSRR, stanął na czele tymczasowego rządu Litwy.
Okupacja niemiecka, po trwającej od czerwca 1940 roku
okupacji sowieckiej, rozbudziła w Litwinach nadzieję
na pewną formę państwowości.
Rząd przetrwał sześć tygodni; w tym czasie doszło do mordów na litewskich Żydach,
dokonywanych przez jednostki paramilitarne. Wtedy też
powstało getto w Kownie. Po II wojnie światowej Ambrazeviczius
przebywał na emigracji. Organizacje żydowskie i ocaleli
z Holokaustu uważają Ambrazevicziusa za nazistowskiego
kolaboranta, oskarżając jego rząd o to, że nie zapobiegł
pogromom litewskich Żydów. - Władze nie powinny popierać
takiej uroczystości, która dyskredytuje Litwę w oczach
świata - powiedział agencji AFP Simonas Alperaviczius,
przewodniczący żydowskiej społeczności Litwy. - Żydzi
ucierpieli na skutek polityki tego tymczasowego rządu,
który wspierał nazistów - dodał.
Także szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie Efraim Zuroff w niedawnym
artykule w "Jerusalem Post" skrytykował decyzję litewskich władz. - Składanie hołdu takim postaciom oznacza
pisanie na nowo historii Shoah i Litwy oraz obraża pamięć
ofiar - oświadczył. Jak pisze AFP, litewski rząd zdecydował
się odblokować 30 tys. litów (ponad 8,6 tys. euro) na
uroczystość pochówku w Kownie, ale nie zamierza w niej
uczestniczyć żaden z najważniejszych przedstawicieli
władz.
Doradca litewskiego premiera Andriusa Kubiliusa tłumaczył,
że uroczystość umożliwi "upamiętnienie
na nowo tragedii Holokaustu na Litwie" i przyczyni się do "nowego pojednania". Podkreślił, że amerykańskie służby imigracyjne nie znalazły żadnych dowodów
na antysemicką czy pronazistowską działalność Ambrazevicziusa. wprost.pl
|