14-01-2011 rp.pl
Łowca nazistów krytykuje Polskę
Piotr Zychowicz

Weźcie się do roboty! – mówi Efraim Zuroff. W jego raporcie o ściganiu zbrodniarzy zostaliśmy ocenieni słabo

W raporcie przygotowanym przez szefa izraelskiego Centrum Szymona Wiesenthala, do którego dotarła „Rz”, Polska została zaliczona do kategorii „C”. O dwie kategorie niżej niż Niemcy, które razem ze Stanami Zjednoczonymi dostały od Efraima Zuroffa najlepszą notę – „A”. Wyżej niż Polska uplasowały się również Serbia i Włochy (kategoria „B”).

„Działania pionu śledczego IPN, który ma ścigać sprawców zbrodni, do których doszło podczas niemieckiej okupacji, są dość wątpliwe. Z jednej strony instytut otworzył więcej nowych śledztw niż jakakolwiek inna podobna instytucja na świecie i prowadzi najwięcej takich spraw. Z drugiej strony praktyczne skutki tych działań są niewielkie” – napisał Zuroff.

W raporcie przypomniał, że polskie władze w ostatniej dekadzie postawiły w stan oskarżenia zaledwie dwóch „zbrodniarzy”. Jeden z nich to Henryk Mania, skazany w 2001 roku na osiem lat więzienia, polski funkcyjny z niemieckiego obozu w Chełmnie nad Nerem. Miał on między innymi bić więźniów pejczem, odbierać im kosztowności i wprowadzać do samochodów-komór gazowych. Drugi mężczyzna to postawiony w stan oskarżenia „agent nazistowski Piotr Wieczorek”.

– Działania Polski są niezwykle rozczarowujące! – powiedział „Rz” Efraim Zuroff. – Zapewniam, że nie jestem uprzedzony wobec Polaków. Bardzo bym się cieszył, gdybym mógł za rok dać wam ocenę „A”. Ale niestety to nie moja wina, że nic się u was nie dzieje! Apeluję więc do Instytutu Pamięci Narodowej: weźcie się do roboty! Ścigajcie zbrodniarzy! Grubo ponad 300 śledztw i zaledwie jeden skazany? Tak nie może być – dodał.

IPN rzeczywiście prowadzi obecnie 377 postępowań w sprawie zbrodni dokonanych podczas okupacji niemieckiej. – O postawieniu sprawców większości z nich przed sądem nie może być jednak mowy. Ludzie ci bowiem dawno nie żyją – powiedział „Rz” rzecznik IPN Andrzej Arseniuk. – Nasze śledztwa mają więc albo charakter historyczny, albo ich celem jest zadośćuczynienie dzieciom i wnukom ofiar. Zwracają się one do nas, abyśmy wyjaśnili okoliczności śmierci ich bliskich – dodał.

Zuroff już przy okazji swoich wcześniejszych raportów sugerował, że w Polsce „nie ma woli politycznej” do osądzenia morderców Żydów. Według niego IPN skupia się na śledztwach w sprawie zbrodni komunistycznych dokonywanych na Polakach, a śledztwa w sprawach przestępstw narodowosocjalistycznych traktowane są po macoszemu.

Polscy prokuratorzy podkreślają jednak, że o wiele łatwiej jest obecnie ścigać komunistów. Do ostatnich komunistycznych zbrodni dochodziło bowiem jeszcze w latach 80. i wielu z ich sprawców nadal żyje. Nie ma więc mowy o złej woli ze strony Polski – mówią prokuratorzy i przypominają sprawę Bohdana Kozija.

Był to ukraiński policjant podejrzany o zamordowanie co najmniej kilkunastu Żydów na terytorium okupowanego województwa stanisławowskiego. Między innymi z zimną krwią miał on zastrzelić trzyletnią Monikę Zinger i 13-letnią Lusię Rozner.

Nasi prokuratorzy wytropili go w 2003 roku w Kostaryce, dokąd uciekł po wojnie. Gdy doręczono mu pismo dotyczące ekstradycji do Polski, dostał wylewu i zmarł.

Kontrowersje budzi również to, że w rankingu Zuroffa przed Polską znalazły się Niemcy (blisko 200 śledztw). – To akurat wynika ze zmiany polityki tego kraju. Berlin do niedawna sądził tylko oficerów i tylko Niemców lub folksdojczów. Niedawno zrezygnował z tych ograniczeń, co zaowocowało szeregiem śledztw i procesów. Na czele z procesem Iwana Demjaniuka, ukraińskiego strażnika z Sobiboru – podkreślił Efraim Zuroff, który jest autorem wydanych niedawno w Polsce wspomnień „Łowca nazistów”.

rp.pl