14-06-2011 rp.pl
Czy Polska osądzi zbrodniarza
Piotr Zychowicz

W Anglii żyje 90-letni ukraiński emeryt, który należał do oddziału SS mordującego polskich cywilów

Aleksander Huryń z pochodzenia jest Ukraińcem. Urodził się 90 lat temu we wsi Wola Uhruska w województwie lubelskim. W Wielkiej Brytanii znalazł się po II wojnie światowej, prawdopodobnie podając się za polskiego uchodźcę. Przez wiele lat pracował na Wyspach jako stolarz, ożenił się z Angielką. Obecnie mieszka w ośrodku dla emerytów w miejscowości Fareham w hrabstwie Hampshire w południowej Anglii.

Huryń nie jest jednak zwykłym emerytem. Ma mroczną tajemnicę, która prawdopodobnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie nowe dokumenty odnalezione przez historyków w postsowieckich archiwach w Kijowie, Moskwie i Pradze. Okazuje się, że podczas wojny Ukrainiec był członkiem niemieckiej służby pomocniczej. Był szkolony, a następnie służył jako strażnik w mającym ponurą sławę obozie SS w Trawnikach. Wchodził też w skład oddziału, który masakrował polskich cywilów. Do dziś rząd w Berlinie przesyła mu za to skromną wojskową emeryturę.

O sprawie Hurynia dowiedział się już Efraim Zuroff, słynny łowca nazistów, szef izraelskiego Centrum Szymona Wiesenthala. – Ten facet, choć był polskim obywatelem, mordował Polaków. Polska musi zrobić wszystko, żeby sprowadzić go do Warszawy i postawić przed sądem. Sprawiedliwości musi się stać zadość. Ukarzcie go w imię pamięci jego ofiar – podkreśla Zuroff w rozmowie z "Rz".

Według niego niedawny monachijski proces Iwana Demjaniuka (ukraińskiego strażnika z Sobiboru) pokazał, że pomimo upływu lat wciąż można ścigać i karać zbrodniarzy z czasów II wojny światowej. 91-letni Demjaniuk, który również był szkolony w Trawnikach, a po wojnie wyjechał do USA, został kilka tygodni temu skazany przez Niemców na pięć lat więzienia.

Ekstradycja?

Osoby, które dopuściły się zbrodni na przedstawicielach narodu polskiego, ściga Instytut Pamięci Narodowej. – Prokuratorzy z naszego pionu śledczego na pewno zajmą się tą sprawą. Jeżeli informacje o udziale Hurynia w zbrodniach potwierdzą się w materiałach źródłowych, podejmiemy odpowiednie działania – zapowiada rzecznik Instytutu Andrzej Arseniuk.

Jeśli polscy śledczy zbiorą wystarczające dowody, będą mogli wystąpić do władz Wielkiej Brytanii o ekstradycję.

Podstawą do wydania Polsce Hurynia może być fakt, że gdy po wojnie ubiegał się o azyl w Wielkiej Brytanii, oszukał tamtejsze władze. Zataił bowiem przed nimi fakt służby w niemieckich jednostkach policyjnych na terenie okupowanej Polski.

Hurynia przesłuchali już detektywi ze specjalnej komórki Scotland Yardu zajmującej się ściganiem zbrodni wojennych. Jak jednak donosi "Daily Mail", na razie nie zostały mu postawione żadne zarzuty. Sprawą zajął się konserwatywny parlamentarzysta Matthew Offord. Polityk nie ukrywa oburzenia i wzywa władze imigracyjne do podjęcia "zdecydowanych kroków".

W odpowiedzi Agencja Graniczna zajmująca się kontrolą granic Wielkiej Brytanii i przekraczających ją emigrantów wydała oświadczenie: "Nasz kraj nie jest miejscem azylu dla zbrodniarzy wojennych. Obywatelstwo może zostać odebrane, jeżeli uzyskano je za pomocą oszustwa lub jeżeli nakazuje tak interes publiczny. Dotyczy to szczególnie zbrodniarzy wojennych".

Jeżeli Huryń rzeczywiście straciłby brytyjskie obywatelstwo (dostał je w 1965 roku), otworzyłoby to drogę do otwarcia procedury ekstradycyjnej.

– Co roku przygotowuję raporty, w których oceniam, jak kraje Europy radzą sobie ze ściganiem niemieckich zbrodniarzy – mówi Zuroff. – Polska nie wypada w nich najlepiej. Jeżeli jednak osądzicie Hurynia, gwarantuję, że wylądujecie na szczycie listy.

"Nikogo nie zabiłem"

Jak młody polski Ukrainiec znalazł się w szeregach niemieckiej SS? W wywiadzie udzielonym "Daily Mail" twierdzi, że Niemcy go do tego zmusili. – Gdybym się nie zgodził, skonfiskowaliby nasze gospodarstwo i wsadzili całą moją rodzinę do obozu. Nigdy nikogo nie zastrzeliłem, nigdy nie widziałem, żeby ktoś został zamordowany – przekonywał.

Zapytany, co robił w obozie w Trawnikach, zapewnił, że zajmował się głównie "szkoleniem koni dla niemieckich oficerów". Więźniów miał pilnować bardzo rzadko, a nawet wtedy nie nawiązywał z nimi bliższych kontaktów. – Nie podoba mi się to, co robili naziści. Przykro mi z powodu tego, co działo się w Trawnikach, ale ja nie miałem z tym nic wspólnego – podkreślił Huryń i dodał, że jego rodzina w swoim gospodarstwie... ukrywała zbiegłą Żydówkę.

– Podobne opowieści można włożyć między bajki. Każdy Niemiec po wojnie też zapewniał, że on w armii był tylko kucharzem – mówi prof. Bogdan Musiał, polski historyk pracujący w Niemczech. – Ukraińcy z Trawnik nie byli szkoleni do walki liniowej, tylko do pacyfikowania tyłów i mordowania Żydów. Takie też zadania później wypełniali.

Zdaniem historyka fakt, że Huryń był polskim Ukraińcem, może świadczyć o tym, że do służby pomocniczej zgłosił się najprawdopodobniej na ochotnika. W przeciwieństwie do Demjaniuka, sowieckiego żołnierza, którego Niemcy postawili w obozie jenieckim przed wyborem: "albo będziesz nam służył, albo zginiesz z głodu za drutami".

Jakie mogły być motywy działania Hurynia? – Ukraiński nacjonalizm, nienawiść do Polaków ewentualnie do Żydów. Niemcy na tych terenach sprawnie wykorzystywali miejscowe antagonizmy. Ukraińcy dostawali do ręki broń, której używali do załatwiania swoich porachunków ze znienawidzonymi sąsiadami – podkreśla prof. Musiał. – Oficjalnie nazywało się to "walką z partyzantką na zapleczu frontu". W praktyce polegało zaś na pacyfikowaniu polskich wiosek. Nie wierzę, żeby Huryń nie miał krwi na rękach.

O tym, że Aleksander Huryń nie znalazł się w obozie w Trawnikach przez przypadek, świadczą jego dalsze losy. Gdy na terytorium Polski wkroczyła Armia Czerwona, większość ukraińskich jednostek pomocniczych się rozpierzchła. Żołnierze porzucili mundury i wtopili się w masy uchodźców uciekających na Zachód przed Sowietami. Huryń postąpił inaczej. Wstąpił do batalionu SS formowanego przez Hauptsturmführera Karla Streibela. Właśnie w jego szeregach na przełomie 1944 i 1945 roku miał mordować Polaków.

rp.pl