|
Będąc lekarzem
SS, Aribert Heim przeprowadzał potworne eksperymenty
na więźniach obozu koncentracyjnego Mauthausen. Po wojnie,
podobnie jak wielu innym nazistom, udało mu się zbiec.
Prawdopodobnie ukrywa się w Argentynie. Ale pętla na
szyi Heima i jemu podobnych powoli się zacieśnia. Centrum
Szymona Wiesenthala wznowiło pościg za zbrodniarzami
hitlerowskimi przebywającymi w Ameryce Południowej w
ramach Operacji Ostatnia Szansa.
Europa, rok 1945. Najbardziej destrukcyjna wojna w historii zostawiła po sobie
zrujnowane miasta, masy uchodźców i coś jeszcze gorszego
- hitlerowskie obozy koncentracyjne. Mało znane nazwy,
jak Auschwitz, Birkenau, Treblinka, Bełżec, Sobibór,
Buchenwald i Mauthausen nagle nabrały przerażającego
wydźwięku.
Nadszedł czas sądu. Procesy norymberskie skazały na śmierć lub długie lata więzienia
najwyższych rangą współpracowników Hitlera. Jednak
wielu niższych stopniem zbrodniarzom wojennym udało
się wyślizgnąć z rąk norymberskich sędziów. Posługując
się fałszywymi dokumentami, przemierzyli oni Atlantyk
i osiedlili się w Ameryce Południowej - raju dla nazistów.
Krążyły o nich legendy.
Jeszcze długo po wojnie opowiadano sobie historie o
łodziach podwodnych wypełnionych zrabowanym przez nazistów
złotem, które dobijały do brzegów Patagonii, a w powieściach
i filmach pojawiały się wyobrażenia IV Rzeszy - w dżungli
amazońskiej lub u stóp Andów, gdzie roiło się od swastyk,
moskitów i sekretnych laboratoriów służących doskonaleniu
rasy. Niektóre z tych fantastycznych opowieści przedstawiały
samego Hitlera, który w słomkowym kapeluszu przycina
orchidee.
Rzeczywistość była bardziej
prozaiczna i ponura. Setki, a może tysiące nazistów
zbiegło "tylnymi drzwiami" z Europy i znalazło schronienie w Ameryce Południowej. W ciągu dziesięcioleci,
jakie upłynęły od wojny, złapano zaledwie kilku z nich,
w tym Adolfa Eichmanna, pomysłodawcę Holocaustu, który
został porwany z Argentyny w 1960 roku przez izraelski
wywiad, Klausa Barbie, zwanego "Katem Lyonu", który został ekstradowany przez Boliwię w 1983 roku i Ericha Priebke, kapitana
Waffen-SS, który został ekstradowany przez Argentynę
w 1995 roku. Potem jednak poszukiwania hitlerowców,
z których większość już nie żyła lub była 80- czy 90-letnimi
starcami, przestały przynosić plony. Zdawało się, że
wraz z końcem XX wieku zakończy się też pościg za nazistowskimi
zbrodniarzami wojennymi.
Tak jednak się nie stało.
Centrum Szymona Wiesenthala ogłosiło sensacyjną wiadomość
- pościg zaczyna się od nowa. Ta żydowska organizacja
praw człowieka ujawniła, że rozpoczyna ostatni etap
poszukiwań mających na celu namierzenie pozostałych
przy życiu nazistów ukrywających się w Ameryce Południowej
w ramach Operacji Ostatnia Szansa. - Nie wiemy, ilu
hitlerowskich zbrodniarzy ukrywa się na tym kontynencie,
ale szacujemy, że nadal są ich tam dziesiątki, jeśli
nie setki - mówi dr Efraim Zuroff z Centrum Szymona
Wiesenthala, nadzorujący pościg za nazistami. - Jest
już bardzo późno na ujęcie zbrodniarzy - przyznaje
Zuroff - ale nie za późno.
Po latach obojętności
lub otwartej wrogości, władze państw południowoamerykańskich
postanowiły pomóc łowcom nazistów. Z publicznych i
prywatnych środków ufundowano nagrody za informacje
o ukrywających się nazistach. W Chile, Urugwaju, Argentynie
i Brazylii przeprowadzono kampanie medialne, w których
oferowano 10 tys. dolarów za wskazówki dotyczące miejsca
pobytu hitlerowców. Ponadto policja tropiąca zbiegów
w Ameryce Południowej otrzymała od Centrum Wiesenthala
wskazówki, takie jak: nazwiska, numery kont bankowych
i inne poufne informacje na temat hitlerowców, w tym
nagrania z podsłuchów. 60 lat po wojnie pościg za nazistami
nabrał rozpędu.
- Biorąc pod uwagę ogromną
liczbę nazistów i nazistowskich kolaborantów, którzy
zbiegli do Ameryki Południowej, jest duża szansa, że
operacja ta przyniesie konkretne rezultaty - mówi Zuroff.
Jest on nieugięty jeśli chodzi o ściganych. - To naturalne,
że współczujemy osobom w podeszłym wieku, ale naziści
są ostatnimi ludźmi na świecie, którzy zasługują na
takie współczucie - mówi Zuroff. - Za to ich ofiary
zasługują na to, by podjąć wszelki wysiłek aby ich
schwytać.
Wyścig z czasem
Dr Efraim Zuroff nie pasuje
do hollywoodzkiego wizerunku zatwardziałego śledczego.
W swoim trzyczęściowym garniturze, dużych okularach
i wypolerowanych czarnych butach wygląda dokładnie
jak 59-letni uczony, którym jest. Zuroff, urodzony
w Nowym Jorku historyk żydowski specjalizujący się
w tematyce Holocaustu, jest następcą Szymona Wiesenthala
- wiedeńskiego Żyda, który przeżył obóz koncentracyjny,
uciekł do Stanów Zjednoczonych i stamtąd, do końca
życia, tropił nazistowskich zbrodniarzy wojennych.
Narzędziami pracy Zuroffa są raporty, bazy danych,
nagrania z podsłuchów i kampanie nagłaśniające jego
działania. Trudno porównywać go z Jamesem Bondem, bo
będąc dyrektorem niewielkiej organizacji o ograniczonym
budżecie, jego możliwości znalezienia igły w stogu
siana są ograniczone.
Ameryka Południowa jest
olbrzymia. To kontynent dwa razy przewyższający wielkością
Europę, rozciągający się od Karaibów, przez Andy, puszczę
amazońską i Pampę, a kończący na pokrytej lodem Ziemi
Ognistej. To 13 krajów, tysiące miast, 370 mln ludzi.
W którym miejscu Ameryki mógł ukryć się nazista? Wystarczy,
że przekartkujemy przewodnik Lonely Planet po Ameryce
Południowej, a natkniemy się na miasteczko, które wyraźnie
odróżnia się od innych. Przypomina kurort narciarski
w Tyrolu: na głównym placu króluje styl alpejski, w
restauracjach podaje się fondue, dziczyznę i ciasto
czekoladowe, a kolejka linowa unosi się ku "gotyckim iglicom skał". Witajcie w San Carlos de Bariloche!
Ta zimowa stolica Argentyny
położona w Patagonii wydaje się żywcem przeniesiona
z Alp. I jest to prawdopodobnie kryjówka najbardziej
poszukiwanych w Ameryce Południowej nazistów. Śledczy
mają przeczucie, że gdzieś wśród narciarzy i balangowiczów,
zaludniających uliczki malowniczego miasteczka znaleźć
można 93-letniego Austriaka o imieniu Aribert Heim,
znanego również jako "Doktor Śmierć", czy, po hiszpańsku, "Doctor Muerte".
- To najważniejszy pościg
za nazistami od 20 lat - mówi Zuroff. - Nawet gdyby
udało nam się ująć samego tylko Heima, to i tak byłby
to ogromny sukces - dodaje. Za głowę Ariberta Heima
- najbardziej poszukiwanego nazisty od czasów Josefa
Mengele, wyznaczono nagrodę w wysokości 448 tys. dolarów,
a po piętach depczą mu władze Argentyny, Chile i Niemiec.
- Skoro rządy trzech państw zobowiązały się znaleźć
Heima, to na pewno go znajdą. Dla chcącego nic trudnego
- mówi z optymizmem Zuroff.
Heim znalazł się na szczycie
listy najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich,
gdyż jako lekarz SS w obozie koncentracyjnym Mauthausen,
nieopodal austriackiego miasta Linz, wykazał się szczególnym
okrucieństwem. Ci, którym udało się przeżyć obóz zeznawali,
że Heim wstrzykiwał więźniom benzynę i truciznę prosto
w serce i odliczał czas do zgonu, bez znieczulenia
usuwał ludziom organy, preparował czaszki, które służyły
jako eksponaty, i ponoć odarł ze skóry wytatuowanego
więźnia, by zrobić z niej obicie fotela dla komendanta
obozu.
Po wojnie Heim zbiegł
do Baden-Baden, gdzie pracował jako ginekolog, założył
rodzinę i grał w miejscowej drużynie hokejowej. W 1962
roku postanowił uciec, gdyż policja rozpoczęła przeciw
niemu śledztwo i wydała na niego międzynarodowy nakaz
aresztowania. Ukrywał się m.in. w Egipcie, Hiszpanii,
Urugwaju i Chile. Obecnie wszystkie ślady wskazują
na to, że przebywa on w Argentynie, w Bariloche. W
położonym przy argentyńskiej granicy chilijskim miasteczku
Puerto Montt, niedaleko od Bariloche, mieszka 64-letnia
córka Heima, a jej matka i kochanka Heima - Gertrud
Boumlser w latach 1979 i 1992 odwiedzała Chile 18 razy.
Niestety Gertrud już nie żyje, a Waltraud nie chce
rozmawiać na temat ojca. Z kolei pierwsza rodzina Heima
- żona i dwóch synów - mieszkająca w Baden-Baden, twierdzi,
że umarł on na raka w 1993 roku w Argentynie.
Jeśli jest to prawda,
to byłoby to kolejne nieudane zwieńczenie pościgu za
zbrodniarzem wojennym, jak to miało miejsce w przypadku
osławionego doktora Mengele. W 1985 roku śledczy znaleźli
jego kości na cmentarzu nieopodal Sao Paulo. "Anioł Śmierci" z Auschwitz, zmarł ponoć na atak serca podczas pływania, 6 lat przed odkryciem
jego szczątków. Czy łowcy nazistów spóźnią się i tym
razem?
Danny Baz, izraelski pułkownik
sił powietrznych w spoczynku, opublikował książkę,
w której wyznaje, że należał do oddziału, który wpadł
na trop Heima, zabił go w Kalifornii w 1982 roku, a
ciało wrzucił do Pacyfiku. Zuroff odrzuca tę wersję
wydarzeń, jako czysty wymysł Baza. Jego zdaniem silne
dowody świadczą o tym, że Heim nadal żyje. W 2001 roku
zwrócił się on za pomocą prawnika do niemieckiego urzędu
skarbowego o zwrot podatków należny mu z racji zamieszkania
za granicą. Zastanawia również fakt, że do tej pory
żona i synowie Heima nie ubiegali się o przeprowadzenie
postępowania spadkowego, uzyskując tym samym dostęp
do konta Heima w niemieckim banku w Berlinie, na którym
zdeponowane jest milion euro. Również nagrania z podsłuchu
założonego w telefonie jego żony wskazują, że dzwoniła
ona do synów w dzień urodzin ojca, żeby im przypomnieć
o tej rocznicy.
- Traktujemy sprawę schwytania
Heima bardzo poważnie - mówi Hans-Juumlrgen Schrade
ze specjalnej jednostki policji w Stuttgarcie zajmującej
się wyłącznie ściganiem Heima. Schrade, który w kwietniu
był w Chile i Argentynie, jest przekonany, że Heim
przebywa w pobliżu Bariloche, nieopodal miasteczka,
w którym mieszka jego córka. Puerto Montt znajduje
się w odległości zaledwie dwóch godzin jazdy od granicy
chilijsko-argentyńskiej. Centrum Szymona Wiesenthala
otrzymało "potencjalnie bardzo istotną informację" z tamtego terenu - potwierdza Zuroff.
Jeśli "Doktor
Śmierć" rzeczywiście zostanie schwytany w Bariloche, będzie to oznaczało, że naziści
kierują się "instynktem stadnym". To tu złapano, a następnie ekstradowano do Włoch Ericha Priebke, oficera SS,
który brał udział w masakrze 335 więźniów na obrzeżach
Rzymu w 1944 roku. Obecnie odbywający wyrok dożywocia
w areszcie domowym w Rzymie, 94-letni Priebke jest
przykładem długowieczności "rasy panów". Jeździ do sądu skuterem swojego prawnika, ma własny telefon komórkowy i stronę
internetową, na której publikuje swoją biografię.
Import nazistów do Ameryki
Południowej
Nazistowscy zbiegowie
ukrywają się w Boliwii, Brazylii i Paragwaju, jednak
najbardziej popularnym miejscem ich pobytu jest Argentyna.
W 1999 roku argentyński zespół rządowy przygotował
raport, z którego wynika, że co najmniej 180 nazistów,
których oskarżono o zbrodnie wojenne w Europie uciekło
do Argentyny. Raport nie uwzględnia "szarych" nazistów, którym osobiście nie postawiono zarzutów. To, dlaczego tak wielu hitlerowców
znalazło schronienie w Argentynie nie jest tajemnicą
- zostali tam zaproszeni przez rząd Juana Perona, który
uchylił furtkę również kolaborantom. Od rozpoczęcia
zimnej wojny, także inne państwa, jak Stany Zjednoczone,
Wielka Brytania czy Związek Radziecki poszukiwały nazistowskich
naukowców do współpracy, jednak, w odróżnieniu od nich,
Peron ściągał do Argentyny ludzi odznaczających się
szczególnie jednym talentem - do zabijania.
Kiedy Peron jako attaché wojskowy przebywał we Włoszech
w latach 1939-41, zapałał miłością do płomiennego
faszyzmu Mussoliniego. Nawiązał wtedy współpracę
z agentami SS, którzy udostępnili mu tajne informacje
dotyczące krajów Ameryki Południowej w zamian za
możliwość schronienia w Argentynie dla nazistów.
Wspólnie starali się ustanowić marionetkowe rządy
w Boliwii. Perón, sam będąc zawodowym wojskowym,
uważał procesy norymberskie za obrazę honoru. Dążąc
do rozwoju rodzimego przemysłu zbrojeniowego, Perón
próbował ściągnąć do Argentyny inżynierów, konstruktorów
odrzutowców i ekspertów ds. nuklearnych. Dlatego
w dokumentach imigracyjnych Eichmanna jako zawód
widnieje "technik",
a w dokumentach Mengele - "mechanik".
Odtajnione dokumenty z
Argentyny, Stanów Zjednoczonych i Europy dowodzą, że
rząd w Buenos Aires współpracował z Watykanem, szczególnie
z argentyńskim kardynałem Antonio Caggiano i francuskim
kardynałem Eugene Tisserant, by ocalić nękanych nazistów
i kolaborantów z powojennej Europy. Pod płaszczykiem
walki z komunizmem, wydawano fałszywe dokumenty aby
przemycić hitlerowców do Włoch, a stamtąd statkiem
z Genui do Ameryki Południowej.
Jednym z pierwszych, którzy
przybyli do Buenos Aires był Pierre Daye, kolaborant
z Belgii skazany na karę śmierci. W przeciwieństwie
do większości, przyleciał on samolotem, co opisał w
swoim pamiętniku: "Ta ucieczka jest jak wybawienie. Moje serce przepełnia prawdziwa radość, że udało
mi się dostać na pokład samolotu, który zabierze mnie
do Ameryki Południowej". Kiedy samolot zbliżał się do Ameryki, Daye napisał: "Mogą mnie szukać w Europie. Ale tu mnie nie dosięgną. Wylatuję ze świata, który
ogarnęło szaleństwo do oazy spokoju. Już po wszystkim.
Udało mi się uciec. Lecę przez błękit".
W tym samym czasie, kiedy
Evita Perón porywała tłumy zgromadzone przed pałacem
prezydenckim Casa Rosada, Juan Perón hurtem ściągał
do Argentyny nazistów. Perón uprawnił Daye'a do założenia
Argentyńskiego Stowarzyszenia ds. Przyjmowania Europejczyków
(the Society in Argentina for the Reception of Europeans)
w okazałym budynku należącym do kościoła. Carlos Fuldner,
kapitan SS założył firmę o nazwie Capri, która dostarczała
zakładom użyteczności publicznej kontraktowych pracowników,
w tym ludzi pokroju Eichmanna.
Być może nigdy nie istniały
wypełnione złotem łodzie podwodne u brzegów Ameryki
Południowej, albo laboratoria w dżungli amazońskiej
produkujące niebieskookich Indian, jedno jest jednak
pewne - w Argentynie działała tajna siatka sprzyjająca
nazistowskim zbrodniarzom. Władze Argentyny niechętnie
i poniewczasie przyznały się do tej niechlubnej działalności,
która stanowi plamę również na życiorysie powszechnie
podziwianego Juana Perona. Dopiero w 2005 roku rząd
argentyński uchylił "dyrektywę jedenastą", sekretne rozporządzenie, które od 1940 roku zabraniało Żydom uciekającym przed
Holocaustem na wjazd do Argentyny.
Młodzi Argentyńczycy chcą
znać fakty, również te tworzące mroczną historię kraju,
ale dla wielu starszych obywateli Argentyny sa to nadal
kwestie zbyt bolesne. Dlatego zaprzeczają faktom i
robią wszystko, żeby nie ujrzały one światła dziennego.
Nawet rząd argentyński, mimo że obecnie stara się pomagać
ścigającym nazistów, ukrywa ponoć dane dotyczące imigracji,
które mogłyby dostarczyć ważnych informacji o hitlerowcach
w Argentynie.
Przełamanie tej niechęci
i oporu Argentyńczyków oraz zmiana ich podejścia do
kwestii nazistów zamieszkujących ich kraj jest dla
Zuroffa jeszcze ważniejsza niż perspektywa osadzenia
zbrodniarzy wojennych w więzieniu. Operacja Ostatnia
Szansa była najpierw przeprowadzona na Litwie, Łotwie
i w Estonii w 2002 roku. 5 lat po jej rozpoczęciu rezultaty
okazały się bardzo skromne: zaledwie 3 nakazy aresztowania,
2 wnioski o ekstradycję i 5 spraw, które potencjalnie
mogą trafić do sądu. Jakie są w takim razie szanse
operacji w Ameryce Południowej, tu nazywanej Operación
Ultima Oportunidad?
- Operacja w krajach bałtyckich
nie była tak udana, jak na to liczyliśmy jeśli chodzi
o doprowadzono do skazania zbrodniarzy wojennych -
mówi Zuroff. - Ale chodziło nie tylko o sprawiedliwość,
lecz ukazanie prawdy historycznej - dodaje. 60 lat
po tym, jak świat ze zgrozą obejrzał filmy pokazujące
żywe szkielety i jamy wypełnione zdeformowanymi ciałami,
Centrum Szymona Wiesenthala zaczęło obawiać się, że
pamięć o tych wydarzeniach zaczęła blaknąć bądź uległa
zniekształceniu. - Skrajnym przykładem tego procesu
było zaprzeczenie istnieniu Holocaustu przez prezydenta
Iranu Mahmuda Ahmadineżada. Z kolei w Europie sprowadził
się on do przypisywania całej winy za łapanki, masakry
i obozy koncentracyjne Niemcom, pomijając udział w
tych praktykach, czasem entuzjastyczny, społeczności
lokalnej. W większości państw bałtyckich i Europy Wschodniej
współudział w zbrodni nazistowskiej wciąż stanowi temat
tabu - mówi Zuroff. - Pościg za nazistami ma na celu
nie tylko postawienie ich przed sądem. Chodzi głównie
o wyedukowanie społeczeństw, o cofnięcie zegara i przypomnienie światu przerażającej zbrodni,
jaka dokonała się podczas II wojny światowej.
- Upływ czasu w żaden
sposób nie wymazuje winy zbrodniarzy - mówi Zuroff.
- Mordercy nie stają się nagle ludźmi prawymi, tylko
dlatego, że osiągnęli podeszły wiek. Dla śledczego
polującego na nazistów obrazy z Mauthausen, takie jak
zastrzyki z trucizny, mierzenie czasu do śmierci, obicie
fotela z ludzkiej skóry czy spreparowane ludzkie czaszki
na zawsze pozostaną żywe.
wiadomosci.gazeta.pl
| |